Moc grzybów i jajek na miękko: inspiracje stycznia
Co ja tu robię na miniaturce do podcastu?! A moi drodzy, zapowiadam comiesięczne inspiracje! Kiedyś robiłam je na YouTube, teraz będą w podcastach. Oto inspiracje stycznia.
Co ja tu robię na miniaturce do podcastu?! A moi drodzy, zapowiadam comiesięczne inspiracje! Kiedyś robiłam je na YouTube, teraz będą w podcastach. Oto inspiracje stycznia.
Wymyśliłam sobie, że raz na miesiąc lub dwa będę nagrywać takie podsumowania z moimi ulubionymi serialami, książkami, smakołykami z danego miesiąca. Ostatnio przemycam moje polecenia w newsletterze – zachęcam do zapisów!, ale brakuje mi takiego miejsca, w którym mogłabym do Was spokojnie pogadać. Niby jest Instagram, ale on jednak się nie do końca nadaje do dłuższej formy i zawsze mam tam wrażenie, że nie powiedziałam wszystkiego co bym chciała. A tutaj będzie na to czas i miejsce. Czekam też na Wasze inspiracje stycznia – napiszcie do mnie maila lub wiadomość na Insta, inspirujmy się wzajemnie!
W styczniowym odcinku mówię o wszystkim, co na miniaturce:
🍄 grzybach (w serialu i życiu)
🍵 matchy
🍡 japońskich słodyczach
🪷 lotosie (białym)
🍳 jajkach na miękko
…czyli polecam moje ulubione książki, filmy, seriale, miejsca i jedzonko!
Styczeń wyjątkowo mi się dłużył. Może dlatego, że to dziwny miesiąc – jedną nogą jesteśmy jeszcze w poświątecznej atmosferze, drugą w nowym roku. Ja ten świąteczny czas przedłużam do maksimum – choinkę rozebrałam dopiero w zeszłym tygodniu! Nie wiem jednak, czy słusznie, bo pisząc te słowa patrzę na śnieżycę za oknem.
W każdym razie postanowiłam wejść w nowy rok. Nie robię postanowień, bo ich nie lubię i uważam, że się nie sprawdzają. Mam tylko jedno – czytać więcej powieści. Jak to z postanowieniami bywa, w tym miesiącu nie przeczytałam ani jednej. Kilka zaczęłam, ale nie trafiłam na żadną na tyle fascynującą, żebym nie mogła się oderwać. Jedyną książką, którą przeczytałam w tym miesiącu z zapartym tchem była ta o powstaniu „Ojca chrzestnego”. Mark Seal w „Zostaw broń, weź cannoli” dokonał czegoś bardzo trudnego – opowiedział historię, która zdarzyła się naprawdę jak fabułę powieści. Sam materiał zresztą idealnie się do tego nadaje, mamy tu wszystko, czego dusza zapragnie, od konfliktów reżysera z wytwórnią filmową, przez aktorów, którzy za chwilę będą gwiazdami, po mafię, która bardzo nie chciała ukończenia tego filmu. Do przeczytania koniecznie!
Może książkowo się nie popisałam, ale za to obejrzałam dwa znakomite seriale. Pierwszy to grzybowa apokalipsa, czyli „The Last of Us”. Jak nie lubię seriali postapokaliptycznych, tak tutaj jestem wciągnięta w historię od pierwszych minut. Jest w tym serialu trochę wątków jedzeniowych, o których więcej mówię w podcaście, a tutaj chciałam tylko zwrócić Waszą uwagę na grzyby. Jako istoty liminalne, nawet zwykłe grzyby budzą mieszane uczucia. Zdolność niektórych gatunków do infekowania mózgów owadów wykorzystali twórcy serialu – jedzenie jest tu zarówno źródłem przyjemności, jak i śmiertelnym zagrożeniem.
A propos grzybów, moim smakiem miesiąca jest zupa grzybowa. Nie zgadzam się z jedzeniem jej tylko i wyłącznie na wigilię, jem tę zupę przez całą zimę. Moja jest aksamitna przez śmietankę i serwowana z łazankami.
Ale przyznam też, że trochę już zimy mam dość. Dlatego właśnie przeniosłam się do Włoch – z jednej strony za sprawą serialu „White Lotus”, z drugiej książki Małgosi Minty i Flavii Borawskiej Bromskiej „Ciao”. Serial opowiada o relacjach bogaczy, którzy spędzają wakacje w luksusowym hotelu. To historia o seksie i pożądaniu, doskonała! Z kolei w książce znajdziecie relacje i przepisy autorek z 5 włoskich miast, m.in. Bolonii czy Rzymu.
Jednym z największych newsów tego miesiąca była wiadomość o zamknięciu NOMY, czyli jednej z najlepszych restauracji na świecie. To nie przypadek, że w tym samym czasie obejrzałam film „Menu”, czyli satyrę na fine dining. Grupa wybrańców wybiera się do finediningowego lokalu na kolację przygotowaną przez wybitnego szefa kuchni. Co tam się będzie działo! Moją pełną recenzję przeczytacie poniżej.
W tym miesiącu delektowałam się też książką „Lukullus. Nowe ciastkarstwo”. To podręcznik dla tych, którzy mają w planach cukierniczą karierę, ale dla mnie także wspaniała podróż sentymentalna. W końcu żółte pudełeczka z ciastkami z Lukullusa przywoziłam z moich pierwszych podróży do Warszawy!
Odwiedziłam w styczniu kilka knajp, ale na polecenie zasługują dwie. W Warszawie otworzyła się filia poznańskiego lokalu Happa to Mame, serwującego matchę premium i ryżowe japońskie słodycze. Wyjątkowe miejsce utrzymane w minimalistycznej estetyce. I pyszne słodkości! A naprzeciwko Happa znajdziecie malutką podziemną budkę z tacosami. W Señor Lucas zjecie wspaniałe tacosy z szarpaną wieprzowiną, ale też burrito czy quesadillę.
Lubię w jedzeniu balans. To właśnie dlatego po kulinarnych ekscesach na mieście wracam do własnej kuchni i gotuję jajka na miękko. Mam totalną fazę na jajka, więc kiedy przeczytałam ostatnio, że ptasia grypa przyczynia się do jajecznych niedostatków, zmroziło mnie. Wyobrażacie to sobie? Świat bez jajek? To chyba jednak trochę zbyt apokaliptyczna wizja. Miejmy nadzieję, że takie będziemy oglądać tylko na ekranie. Dobrego lutego!