KOCHAM CIASTECZKA, ale dbam też o Twoje bezpieczeństwo. Więcej o ochronie danych przeczytasz TUTAJ. Klikając Akceptuj, wyrażasz zgodę na używanie ciasteczek w celu usprawnienia korzystania z witryny.
Bajka o pięknym jedzeniu, czyli (food) porn dla smakoszy
Food porn stał się słowem-wytrychem. Określamy nim tak wiele rzeczy, że sami do końca nie wiemy, czym on tak właściwie jest. A za tym pojęciem wcale nie kryją się tylko i wyłącznie piękne i pyszne dania.
Kiedy zapytałam Was na Instagramie, co dla Was oznacza food porn, odpowiedzi w ogóle mnie nie zaskoczyły. Wskazywaliście dania typu pizza z ciągnącym się serem, czekoladowe fondanty czy rozpływające się żółtko jajka w koszulce. Z food pornem jest tak jak z pornografią, może niekoniecznie umiemy je zdefiniować, ale kiedy już je zobaczymy, od razu wiemy, z czym mamy do czynienia.
Zanim posłuchasz: Sprawdź, kiedy ostatnio zrobiłeś zdjęcie jedzenia – niedawno, prawda? Teraz możesz zamówić pizzę.
Jak słuchać?: Usiądź wygodnie najlepiej z czymś pysznym pod ręką – świetnie idzie z pizzą albo mac’n’cheese. Lepiej się przygotować na słuchanie o tych wszystkich pysznościach!
Co potem?: Obejrzyj Ugly Delicious i dla kontrastu Chef’s Table – te dwa seriale doskonale pokazują food pornowe dylematy!
Posłuchaj podcastu: Bajka o pięknym jedzeniu!
Food porn: co to takiego?
Wbrew pozorom food porn nie jest wcale nowym zjawiskiem. Pierwsze użycia tego terminu sięgają lat 70. XX wieku! Mam wrażenie, że i dziś gastropornografia jest rozpięta między dwoma biegunami – z jednej strony mamy komfortowe jedzenie, bardzo kaloryczne i zwykle niezdrowe, a z drugiej fine dining, który też jest na swój sposób foodpornowy.
W tym pierwszym rozumieniu food pornem są zdjęcia lub filmy jedzenia, które jest wysokokaloryczne – pizza, czekolada, ser – i zwykle pozostaje w ruchu. Nasz mózg lubi ruch, odczytuje go jako znak świeżości, równie szybko przychodzi mu analiza kaloryczna tego, co widzimy. Biologia niekoniecznie nadąża za zmianami kulturowymi – nasze ciała nie zorientowały się jeszcze, że żyjemy w erze względnego dobrobytu i nie grożą nam okresy głodu. Mózg każe nam najeść się na zapas, najlepiej właśnie wysokoenergetycznymi daniami, wtedy jest zadowolony (mimo, że nasze ciało nie zawsze).
Potęga patrzenia
Food porn ma wiele wspólnego z pornografią. Za chwilę jeszcze zastanowimy się, czy jest do niej bliżej fine diningowi czy fast foodom, ale trzeba powiedzieć sobie jedno – istotą jakiegolwiek porno jest patrzenie zamiast uczestnictwa. Food porn to ekstaza wynikająca z widzenia, bez angażowania innych zmysłów poza wzrokiem. Koncepcje jak działa na nas oglądanie zdjęć i filmów przedstawiających zwłaszcze niezdrowe jedzenie, są różne. Jedni mówią, że to zaspokaja naszą potrzebę zjedzenia tych dań bez rzeczywistej konsumpcji. Inni twierdzą, że jest większa szansa, że sięgniemy po fast food po obejrzeniu takiego materiału, niż gdybyśmy go nie widzieli.
Ten drugi cel przyświeca zwłaszcze twórcom reklam. Reklamy są naturalnym środowiskiem dla food pornu – jedzenie nierzadko sztuczne, którego jedynym zadaniem jest wyglądać odpowiednio apetycznie. Do rozwoju food pornu przyczyniły się też z pewnością czasopisma kulinarne i programy telewizyjne, ale chyba najbardziej świat jedzenia zmienił Instagram. Dziś zdjęcia swoich talerzy wrzuca do aplikacji każdy, nie tylko osoby związane zawodowo z kulinariami.
Jak Instagram wpłynął na food porn? Posłuchaj w podcaście!
Nigela Lawson i Martha Stewart – dwie twarze food pornu
Najbardziej oczywistym skojarzeniem z food pornem zawsze będzie fast food. Burgery, pizza, mac’n’cheese. Coś, co dostarcza natychmiastowej, zmysłowej przyjemności. Zwróćcie jednak uwagę, że food porn ma przecież być w założeniu nieosiągalny, tak jak porno, ma pokazywać hiperrealistyczne rzeczy.
Czy więc nie bliżej byłoby mu jednak do fine diningu? Często jednak jedzenie fine diningowe na zdjęciach nie wywołuje w nas aż takich emocji. Myślę, że w dużej mierze chodzi o to, że talerze są wprawdzie piękne, ale istotą fine diningu jest całościowe doświadczenie, wiecie, z obsługą kelnerską, cudowną atmosferą, wspaniałymi ludźmi przy stoliku. Tego oczekujemy od fine diningu. Ale jednocześnie to właśnie fine dining pokauzje wzorce nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników.
Sądzę, że fast food i fine dining są trochę jak Nigella Lawson i Martha Stewart – o tym, dlaczego do food pornu bliżej tej drugiej, posłuchajcie w podcaście!
Food porn jest często jedzeniem sztucznym, „podkręconym” przy pomocy różnych elementów, by wyglądać lepiej. Tak samo jak klasyczne porno pokazuje seks w jego ekstremum. Dlatego właśnie mówi się o tym, że zbyt częste oglądanie tego typu materiałów wpływa negatywnie na życie seksualne – w końcu większość z nas nigdy nie będzie w stanie odtworzyć sytuacji widzianych na filmie. I chodzi tu zarówno o idealne ciała (piękne jedzenie), jak i wykonywane czynności (często kwestia montażu, odpowiedniego ujęcia, przerw w kręceniu, itp, itd.). Zaskakujące, ale gdy się nad tym zastanowić, zobaczymy, że styliści przygotowują jedzenie do filmu czy sesji zdjęciowej bardzo podobnymi zabiegami jak te stosowane przy stylizacji aktorów porno. Liczy się wygląd, odpowiednia ekspozycja, błysk i ruch.
Daleka jestem od oceniania zjawiska jakim jest food porn. Sądzę, że żadne zjawisko w kulturze nie jest dobre albo złe, a przynajmniej nie moim celem jest je oceniać – moim zadaniem jest je zauważać i pokazywać z czego wynika. Food porn wynika z głodu. Głodu obrazu, chęci zastąpienia obrazem rzeczywistości. Tak samo jak klasyczne porno, food porn składa obietnice bez pokrycia. Warto być tego świadomym.
Food porn – źródła
Wybrane źródła, z których korzystałam przy tworzeniu podcastu: